Zazwyczaj za pierniczki zabieram się już w listopadzie, potem sobie leżakują w puszkach i miękną czekając na lukrowanie :) Ale w tym roku z braku czasu, pierniczki robiłam na ostatnią chwilę. Poniższy przepis zmodyfikowałam nieznacznie, do puszek wrzucałam codziennie skórki mandarynek i jabłka, żeby szybciej zmiękły :)
Składniki:
- 200 ml melasy
- 150 ml brązowego cukru (ja dałam 150 g)
- 75 g masła
- 2 łyżeczki mielonego cynamonu
- 1 łyżeczka mielonego imbiru
- 1/2 łyżeczki mielonych goździków
- 1 jajko
- 50 ml kwaśnego mleka (dałam maślankę)
- 1 łyżeczka sody oczyszczonej (dałam proszek do pieczenia)
- 1 łyżeczka węglanu amonu (amoniaku) – u nie proszek do pieczenia
- ok 950 ml mąki pszennej (u mnie 550 g)
Wykonanie:
Piekarnik w temperaturze 200 st. C.
Melasę zagotowujemy z cukrem. W misce mieszamy tłuszcz z przyprawami. Gorącą mieszanką cukrową zalewamy tłuszcz i mieszamy. Jajko ucieramy z kwaśnym mlekiem/maślanką. Dodajemy do ciasta. Odstawiamy, aż całość ostygnie. Od czasu do czasu mieszamy. Sodę i amoniak (u mnie proszek do pieczenia) mieszamy z małą ilością mąki. Dodajemy do masy. Stopniowo dodajemy resztę mąki. Wyrabiamy gładkie ciasto, owijamy je w folię plastikową i wstawiamy na 1 dobę do lodówki lub w inne chłodne miejsce.
Wyciągamy ciasto z lodówki i zostawiamy w temperaturze pokojowej. Wałkujemy ciasto na grubość około 1 cm i wykrawamy kształty.
Pieczemy pierniki na środkowym poziomie piekarnika w temperaturze 200 st. C przez 10 minut. Ciastka rosną w trakcie pieczenia i stają się puszyste. Zostawiamy na kratce do ostudzenia.
Przechowujemy w puszce nawet około 1 miesiąca. Do puszki wkładamy skorki z mandarynek/pomarańczy lub jabłek, by pierniczki zmiękły. Smacznego :)