Właściwie nie wiem jak je nazwać czy ciasteczkami czy ciastem. W związku z tym, że nie robiłam dużego jeża tylko same malutkie uznaję je za ciastka:) W oryginale jest jeden duży jeż i kilka malutkich:) Wizualnie bardzo fajnie wyglądają, przygotowałam je w ramach upominku dla najmłodszych. Smakowo bez rewelacji, ale właściwie urzekł mnie ich wygląd i chciałam je wykonać:) Może nie wyszły mi najpiękniejsze, ale myślę, że warto je pokazać, może kogoś również zainspirują:)
Składniki:
- 175 g masła
- 75 g miałkiego cukru
- 1 torebka cukru waniliowego
- 3 jajka
- szczypta soli
- 75 g zmielonych orzechów laskowych
- 300g czekolady
- 75 g mąki
- 50 g mąki kukurydzianej
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1 łyżka kakao
- 1 łyżka rodzynek (użyłam groszków czekoladowych)
- 50 g obranych migdałów pokrojonych w słupki
Wykonanie:
125 g masła (reszta będzie do polewy) wkładamy do salaterki i ucieramy mikserem na lekki krem, dodając kolejno cukier, cukier waniliowy, jajka, sól i zmielone orzechy. Pod sam koniec ucierania dodajemy 100 g startej na tarce czekolady.
W osobnej salaterce mieszamy mąkę, mąkę kukurydzianą, proszek do pieczenia, i stopniowo dodajemy do ucieranego ciasta. Gdyby było za rzadkie dodajemy tyle mąki, żeby można było formować rękoma kulki. Ja dodałam więcej.
Z ciasta formujemy 1 dużą kulę i 5-6 małych. (Ja robiłam tylko małe) Z jednej strony formujemy jeżykom główki, układamy je na wysmarowanej masłem blasze lub wyłożonej papierem do pieczenia. Nagrzewamy piekarnik do temperatury 160-180 stopni i wstawiamy blachę z ciastem do piekarnika. Duży jeż wymaga godziny pieczenia, mniejsze pół godziny. Ja robilam tylko małe, więc całosć piekłam 30 minut.
Pozostałą czekoladę (200 g) rozpuszczamy w garnuszku wstawionym do naczynia z gorącą wodą, dodajemy pozostałe masło (50g) Można też pominąć masło i polać samą czekoladą. Mieszamy w czasie rozpuszczania. Ciepłą czekoladą pokrywamy upieczone ciastka. Z rodzynek robimy oczy i nosek. Nakłuwamy wykałaczką i w dziurki wkładamy słupki z migdałów. Zostawiamy do zastygnięcia. Możemy też poczekać, aż czekolada zastygnie i dopiero wtedy wbijać migdały -chociaż wydaje mi się, że wtedy może być trudniej. Smacznego:)
Źródło: Domowe wypieki, Wydawnictwo Olesiejuk.