Moje pierwsze w życiu pączki:) Oczywiście samodzielnie zrobione. Pamiętam jak w dzieciństwie pomagałam mamie, ale to nie to samo:) W każdym razie postanowiłam w tym roku na tłusty czwartek przygotować sobie pączki własnej roboty:) Wykorzystałam poniższy przepis, ale zrobiłam z połowy porcji, bo jak wiadomo pączki najlepsze są na świeżo, a i z połowy wyszło sporo. Chociaż takie złe nie były na drugi dzień:) Podaję przepis w oryginale.
Składniki na około 35 pączków:
- 150 ml letniej wody
- 310 ml letniego mleka
- 2 duże jajka
- 900 g mąki pszennej chlebowej
- 100 g cukru
- 100 g masła (rozpuszczonego i wystudzonego)
- 1 łyżeczka soli
- 3 łyżeczki drożdży instant (12 g) lub 24 g drożdży świeżych
- 1 łyżka spirytusu
Ponadto:
- olej do smażenia
- cukier puder
- konfitura, dżem do nadziania (użyłam malinowej)
Wykonanie:
Ja tym razem, w związku z tym, że robiłam je późnym popołudniem po pracy skorzystałam wyjątkowo z drożdży instant, zawsze to troszkę szybciej;) Ale podaje dwa warianty jak w oryginalnym przepisie:)
Przygotowywanie ciasta w przypadku drożdży instant:
Przesianą mąkę z solą wsypujemy do dużej miski, dodajemy drożdże, mieszamy. Dodajemy jajka i cukier. Mleko łączymy z wodą i spirytusem i powoli dolewamy do miski, mieszamy. Stopniowo dodajemy masło i łączymy składniki.
Przygotowywanie ciasta w przypadku świeżych drożdży:
Przesianą mąkę z solą wsypujemy do dużej miski. Pośrodku robimy wgłębienie, wkruszamy do niego drożdże. Zalewamy je częścią letniego mleka (nie gorącego!), zasypujemy dwoma łyżkami cukru i pozostawiamy na 20 minut, by drożdże 'ruszyły'. Po tym czasie dodajemy resztę mleka połączonego z wodą i spirytusem, resztę cukru, jajka, na końcu dodając wystudzony tłuszcz.
Ciasto wykładamy na stolnicę i wyrabiamy gładkie, lśniące ciasto. Pozostawiamy w ciepłym miejscu do podwojenia objętości, przykryte ręczniczkiem lub folią spożywczą.
Wykładamy na stolnicę, odpowietrzamy delikatnie, dzielimy na połowę. Jedną część przykrywamy, by nie wysychała i odkładamy na później. Ciasto wałkujemy na grubość około 1 cm. Foremką lub szklanką wykrawamy krążki o średnicy około 5 - 7 cm. Układamy je na oprószonej blaszce, przykrywamy ręczniczkiem i pozostawiamy do wyrośnięcia (muszą się porządnie napuszyć, inaczej nie będą miały wokół jasnej obwódki po upieczeniu). Podobnie postąpić z pozostałym ciastem.
Rozgrzewamy olej w szerokim garnku do temperatury 180ºC (wrzucony kawałeczek chleba powinien zarumienić się w ciągu 40 sekund). Smażymy po 3 - 4 sztuki (nie więcej) na raz, około 1-2 minut z każdej strony. Usmażone wykładamy na papierowy ręczniczek kuchenny, by ociekły z tłuszczu.
Po usmażeniu nadziewamy konfiturą, dżemem (np. szprycą z ostrą nasadką). Zdecydowałam, że zaryzykuję napełnianie pączków szprycą, ale przez to miały trochę za mało konfitury w środku:( Bo wydawało mi się, że już jest jej dużo;) Następnym razem chyba jednak spróbuję od razu z nadzieniem robić:)
Oprószamy cukrem pudrem lub lukrujemy, ja część zrobiłam z cukrem pudrem, a drugą część z polewą czekoladową. Jako maniak czekoladowy oczywiście jadłam przede wszystkim te z czekoladą:) Wyszły pyszne:) Smacznego :)