Znów smaczny przysmak z Podkarpacia :) Pamiętam jak w dzieciństwie zajadaliśmy się tymi plackami, wprawdzie nie używaliśmy tej nazwy, ale skład i smak ten sam. Najlepsze były na ciepło z masełkiem, które się od razu rozpływało. Można je jednak jeść również na słodko np. z dżemem. Mogą stanowić także dodatek do gulaszy czy zajadać je z dipami.
Składniki:
- 400 g mąki pszennej (plus garść do podsypywania)
- ok. 230-250 ml kefiru
- jajko
- pół łyżeczki soli
- płaska łyżeczka sody
Wykonanie:
Do przesianej mąki dodajemy sól i sodę. Mieszamy z kefirem i jajkiem i zagniatamy. Ciasto ma być zwarte na tyle, by dało się formować i rozwałkować, ale nie ma być twarde. Na podsypanej mąką stolnicy rozwałkowujemy je na grubość około 1 cm. Wycinamy krążki o średnicy około 4-5 cm. Można też wycinać dowolne kształty, my jedliśmy z reguły romby, kwadraty itp. Mama kroiła ciasto w paski, a potem w mniejsze kawałki :)
W moim wczesnym dzieciństwie mieliśmy piec kaflowy i placki te smażyliśmy na nim :) Co to był za smak :) Teraz pozostają nam patelnie :) Nieprzywieralną patelnię bardzo mocno rozgrzewamy (ja użyłam grillowej). Zmniejszamy ogień (aby placki nie przypaliły się z wierzchu) i z obu stron smażymy proziaki (bez tłuszczu). Podajemy na ciepło lub zimno np. z domowym masłem (przepis tu), oprószone solą. Smacznego :)